Читать онлайн «Iluzjonista»

Автор Ремигиуш Мруз

Dla Czesuafa,

niech ma, bo poleca mi dobre wina

Złudzenie to westchnienie wyobraźni.

Ramón Gómez de la Serna

Rzeczywistość jest tylko iluzją, aczkolwiek bardzo trwałą.

Albert Einstein

Akt pierwszy

Obecn¿e

ul. Kośnego, Opole

Tego dnia przeszłe zdarzenia stały się przyszłością. Rzeczy, które Gerard Edling lata temu zostawił za sobą, nie tylko do niego wróciły, ale także wyznaczyły jego dalszą drogę.

Słysząc pukanie do drzwi w środku nocy, nie łudził się nawet, że to zwiastun czegokolwiek dobrego. Odłożył kieliszek z czerwonym winem, podniósł się z fotela i ruszył sprawdzić, kto niepokoi go po północy.

Szybkie zerknięcie przez wizjer wystarczyło, by rozpoznał Konrada Domańskiego, prokuratora okręgowego, z którym od czasu „Koncertu krwi” utrzymywał sporadyczny kontakt. Przełożony opolskich oskarżycieli z pewnością nie fatygował się bez powodu, a jego nerwowa mowa ciała dowodziła, że coś istotnego jest na rzeczy.

Edling poprawił beżową kamizelkę, przesunął dłonią po śnieżnobiałej koszuli, a potem powoli otworzył drzwi.

Domański natychmiast posłał mu zniecierpliwione spojrzenie.

– Blackberry ci się rozładował? – spytał. – Czy może jedna z tych twoich zasad każe ci wyłączać dzwonki po dwudziestej drugiej?

– Dobry wieczór – odparł Gerard.

Prokurator uniósł bezsilnie wzrok, choć powinien już dawno przywyknąć do tego, że Edling nigdy nie uchybi regułom savoir-vivre’u. Prawdopodobnie nawet, gdyby kończył się świat, Gerard w porę zdążyłby należycie pożegnać się ze wszystkimi.

– Wieczór nie był dobry – odparł Domański. – A noc zapowiada się jeszcze gorzej.

– Dla ciebie czy dla mnie?

– Dla nas obydwu – rzucił pod nosem Konrad i zajrzał do mieszkania. Od razu dostrzegł kieliszek z resztką czerwonego wina. – Dużo wypiłeś?

– Odpowiednio, by poznać finisz, ale jeszcze nie na tyle, by wykryć wszystkie nuty smakowe. Dekantacja trwa dłużej, niż…

– Jesteś trzeźwy czy nie, Gerard?

– Zależy, jaką miarę przyjmiemy.

Poza tym przerwałeś mi w połowie zdania.

Domański pokręcił głową z jeszcze większą frustracją.

– Sprawa ci to przyjemność, prawda? – zapytał.

– Bynajmniej.

– Mniejsza z tym – rzucił prokurator, a potem wskazał Edlingowi płaszcz wiszący w niewielkim przedpokoju. – Wkładaj to i chodź ze mną.

– Dokąd?

– Na Silesię.

Gerard uniósł pytająco brwi.

– Kąpielisko przy Luboszyckiej – dorzucił Konrad. – To, na którym woda jest tak przezroczysta, jak na tropikalnej lagunie. Na Boga, ja nie jestem stąd, a od razu wiedziałem, o co chodzi.

– Mieszkasz tu już kilka lat. I należysz do gatunku ludzi, którzy lubią ekshibicjonizm plażowy.

Domański przez moment sprawiał wrażenie, jakby miał zamiar coś dodać, ale ostatecznie machnął ręką.

– Jak możesz się domyślić, tym razem nie chodzi o opalanie się – bąknął.

– A zatem o co?

– Znaleziono zwłoki w wodzie… a właściwie na wodzie.

Edling musiał przyznać, że obecność samego prokuratora okręgowego i fakt, że zjawił się z powodu zabójstwa, budziły w nim pewną ciekawość. Użyty przez Domańskiego przyimek tylko pogłębiał zainteresowanie Gerarda.

– Na wodzie? – spytał. – Masz na myśli to, że ciało znajduje się na jakiejś łódce?